.jpg)
Pani Ania i jej kucyki potrzebują pomocy
Nasze kucyki tracą dach nad głową, a my możliwość przyjmowania Was na zajęcia i co za tym idzie utrzymania naszych futrzaków – poinformowała w Internecie Anna Kłaptocz, która od 20 lat prowadzi stajnię w Mazańcowicach. Pani Ania do końca września musi – wraz ze zwierzętami - opuścić obiekt, który był domem dla jej 12 zwierząt.Stajnia w Mazańcowicach to nie taka zwykła stajnia. W okolicy nie ma drugiego takiego obiektu, w którym rezydowałyby tylko i wyłącznie kucyki. Te małe konie to, jak podkreślają ich znawcy, bardzo inteligentne zwierzęta. I co równie ważne łagodne, wywołują uśmiech na twarzach dzieci.Najmłodsi przyjeżdżają tutaj regularnie ze swoimi rodzicami lub wychowawczyniami z przedszkoli. Maluchy, które boją się jeszcze dużych zwierząt, na kucach poznają podstawy jazdy konnej, poczynając od utrzymania się w siodle (najmłodsi „jeźdźcy” mają zaledwie 1,5 roku!). Dla dzieci najważniejszy jednak jest sam kontakt ze zwierzakami.
Pani Ania podkreśla, że znaczną grupę jej gości tworzą dzieci z niepełnosprawnościami, które od lat uczestniczą w zajęciach hipoterapii. Grupy chętnych przyjeżdżają z sąsiedniego Bielska-Białej, Czechowic-Dziedzic, ale też Skoczowa, Ustronia, Pszczyny, a nawet z Żor i Rybnika.
- Tutaj jest liga kucyków – śmieje się przyjaciółka pani Ani. W stajni w Mazańcowicach przebywają dwa duże kucyki oraz dziesięć mniejszych. - Każdy ma inny charakter, każdy jest jedyny w swoim rodzaju – podkreśla pani Ania. - Nie wyobrażam sobie żebym miała jej gdzieś oddać, czy rozdzielić, one mają też swoje przyjaźnie – mówi cicho. A taka perspektywa, niestety, pojawiła się, kiedy niedawno dowiedziała się, że obiekt, który wynajmowała, musi opuścić. I to szybko – w ciągu dwóch miesięcy. Pozostało jedynie kilka tygodni....
Informacja o konieczności wyprowadzki z dzierżawionego obiektu była dla pani Ani ciosem, choć sama tak o tym nie mówi. Przyznaje jednak, że prowadzenie stajni to całe jej życie. Pasja, a zarazem źródło utrzymania. Jednak kokosów z tej działalności nie ma. - Nie dorobiłam się na tych kucykach – uśmiecha się smutno. Zarobione pieniądze inwestowała w budynek, w poprawę warunków bytowania zwierząt.
- To są lata pracy, całe serce włożone w to wszystko. Całe życie w zasadzie, bo to jest praca siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Niejednokrotnie trzeba tu noc spędzić, jeżeli któryś [kucyk – dod.red.] jest chory, coś się dzieje, jesteśmy cały czas. Nie mamy kogoś kto sprząta, wyprowadza kuce, zajmuje się nimi. My to wszystko robimy same, to jest praca non stop – opowiada pani Sandra, córka Anny Kłaptocz. Do tych obowiązków dochodzi, oczywiście, umawianie zajęć z dziećmi i ich organizacja. Posłuchaj
- To są lata pracy, całe serce włożone w to wszystko. Całe życie w zasadzie, bo to jest praca siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Niejednokrotnie trzeba tu noc spędzić, jeżeli któryś [kucyk – dod.red.] jest chory, coś się dzieje, jesteśmy cały czas. Nie mamy kogoś kto sprząta, wyprowadza kuce, zajmuje się nimi. My to wszystko robimy same, to jest praca non stop – opowiada pani Sandra, córka Anny Kłaptocz. Do tych obowiązków dochodzi, oczywiście, umawianie zajęć z dziećmi i ich organizacja. Posłuchaj
Gdzie się teraz przenieść, dokąd zabrać zwierzęta, z którymi pani Ania tak bardzo jest związana? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. - Do końca września powinnam pozbierać stąd kucyki i wszystko co tu jest, no i szukam miejsca. Przedszkolaki chcą nadal do nas przyjeżdżać – podkreśla pani Ania.Posłuchaj
Faktycznie, w poszukiwania azylu dla kucyków, w którym mogłaby być kontynuowane zajęcia z hipoterapii są zaangażowani rodzice dzieci odwiedzających stajnię. To oni też zaalarmowali naszą redakcję o tym, że pani Ania i jej zwierzęta potrzebują pomocy.
W Internecie założono zbiórkę na zakup albo wieloletnią dzierżawę terenu, na który może przenieść się stajnia.
O jaki teren chodzi? Mniej więcej 1,5 ha w okolicy Mazańcowic. Mogą tam być jakieś pomieszczenia, stodoła lub stary dom – wyjaśnia pani Ania. Bardzo jej zależy na znalezieniu miejsca,w którym stajnia mogłaby rozpocząć działalność od nowa. Oczywiście, w starym składzie!
Stajnia Mazańcowice to dom dla: Fipsa, Tajgi oraz jej córek: Temidy i Dalki, Bazyl, Korsyki, Beci, Leona i Bonzo, Belli, Pestki oraz Haneczki.
- Ciężko pomyśleć co będzie, jeżeli nie znajdziemy miejsca – przyznaje pani Sandra. Rodzice dzieci również nie mogą sobie takiej sytuacji wyobrazić. Dlatego proszą osoby, które mogą zaoferować sprzedaż lub dzierżawę nieruchomości o kontakt ze Stajnią Mazańcowice.
Link do zbiórki na zakup nieruchomości na potrzeby stajni dla kucyków pani Ani znajdziecie TUTAJ.
Posłuchaj audycji:
Nagranie 1
Nagranie 2
Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!
