Seniorzy byli brudni i niedożywieni
Izabela JanoszekIzabela Janoszek

Seniorzy byli brudni i niedożywieni

Bezbronni seniorzy zostali zabrani z tego miejsca już dwukrotnie. Trzy lata temu i – uwaga! - wiosną tego roku. W obu przypadkach stało się to po interwencji Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Starsi, schorowani ludzie nie byli tutaj otoczeni opieką. Wstrząsająca jest relacja kierownik MOPS w Wiśle, która opowiedziała nam w jakich warunkach przebywali przewlekle chorzy.O sprawdzenie czy standardy jakie powinien spełniać dom opieki społecznej, są w Domu Seniora „Słoneczny Stok” w Wiśle zapewnione, szefową tamtejszego MOPS-u Magdalenę Bosowską poprosili pracownicy Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego na przełomie 2020 i 2021 roku. Do urzędu dotarły bowiem niepokojące sygnały o nieprawidłowościach w placówce znajdującej się przy ulicy 11 Listopada 30. Miało w niej brakować środków higienicznych, żywności i personelu. 
 
Okazało się, że w placówce były zaledwie dwie opiekunki. To za mało, by zaopiekować się dwunastoma pensjonariuszami siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Nie było też zaplecza medycznego. Lekarz podobno miał być, ale Magdalena Bosowska go nie spotkała, nie widziała też pielęgniarki.
 
W związku z tym podjęto decyzję o przeniesieniu mieszkańców „Słonecznego Stoku”. Zostali zabrani przez swoich bliskich lub przewiezieni do innych DPS-ów. Budynek przy ul. 11 Listopada opuścił również personel.  -Właściciel nie przedstawił wymaganej dokumentacji i informacji, dlatego podjęto czynności, aby cofnąć mu decyzję na prowadzenie placówki – informowała wtedy Alina Kucharzewska, rzeczniczka ówczesnego wojewody śląskiego. Ostatecznie tak się stało. Wojewoda cofnął zezwolenie z 20 sierpnia 2018 r., wydane na czas nieokreślony, na prowadzenie placówki zapewniającej całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom.
 
Wydawało się, że taka decyzja kończy sprawę. Niespodziewanie wiosną tego roku placówka przy ulicy 11 Listopada w Wiśle, co prawda pod inną nazwą ("Wiślany Zakątek") została ponownie uruchomiona! W Cieszynie ulotki reklamujące "pensjonat dla seniorów i niepełnosprawnych z całodobową opieką, wyżywieniem oraz rehabilitacją i opieką medyczną" można było znaleźć w wielu ośrodkach zdrowia. Szybko też pojawiły się sygnały, że opieka – wbrew reklamie – nie jest zapewniona na odpowiednim poziomie.

Kierownik MOPS-u w Wiśle ponownie została poproszona przez Śląski Urząd Wojewódzki o pomoc. Jej zadaniem było sprawdzenie czy przy ulicy 11 Listopada faktycznie przebywają seniorzy. Co się okazało? 
- Były tam trzy osoby i rzeczywiście były duże braki, higieniczne i żywieniowe. Osoby, które tam przebywały były brudne, miały brudne prześcieradła. Były niedożywione. Miały podane leki albo uspokajające albo nasenne.[nie było z nimi kontaktu – dod. red.]. Były zacewnikowane, a cewniki były zainfekowane. Worki z moczem były w miskach  z wodą opisuje Magdalena Bosowska.PosłuchajOpieka lekarska miała być zapewniona jedynie doraźnie.  
 
Wtedy interwencję w Wiśle podjęły służby wojewody.
W związku z powzięciem informacji, w dniu 26 kwietnia 2024 r., o ewentualnej możliwości prowadzenia placówki zapewniającej całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom w podeszłym wieku, bez wymaganego zezwolenia Wojewody Śląskiego, w budynku w Wiśle, przy ul. 11 Listopada 30 zostały podjęte działania nadzorcze a w ślad za tym 29 kwietnia 2024 r. kontrolne z udziałem funkcjonariuszy Policji z Wisły, Cieszyna, Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej w Cieszynie Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza z Ustronia, Kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wiśle informuje naszą redakcję rzeczniczka wojewody śląskiego Alicja Waliszewska.  
 
Trzy osoby w podeszłym wieku, które przebywały w ośrodku zostały zabrane przez swoich bliskich. A dlaczego tam w ogóle trafiły? Być może zachętą dla rodzin seniorów była cena jaką oferowano za „opiekę”. Niższa od tej, jaką trzeba zapłacić ośrodkom spełniającym standardy domy opieki społecznej. Pobyt osoby w podeszłym wieku w takim ośrodku kosztuje zwykle powyżej 6 tys. zł. Przy ul. 11 Listopada w Wiśle cena była o około 1,5 tys. zł niższa.
 
Po tym co się wydarzyło, kierownik MOPS-u w Wiśle radzi, by przed podjęciem decyzji o wyborze ośrodka, w którym ma spędzić swoje ostatnie lata bliska nam osoba, sprawdzić koniecznie zaplecze takiej placówki oraz to, czy ma ona rekomendację wojewody. Ich rejestr znajduje się na stronach urzędów wojewódzkich, na przykład TUTAJ.
- To jest prywatny ośrodek. Państwo, którzy zawieracie umowy na prywatne pobyty w takich ośrodkach, sprawdzajcie te ośrodki. Patrzcie na to, jak jest wykształcona kadra, jakie ma doświadczenie i kwalifikacje. Jakie jest zaplecze medyczne. Czy jest lekarz, czy jest pielęgniarka. Jaki jest stan sanitarny, higieniczny. Czy są pełne lodówki czy zamrażarki. Jak wygląda kuchnia, czy jest posprzątane. Czy jest zgoda sanepidu, z tego co wiem tutaj nie było zgody sanepidu, nie było też kontroli – wylicza Magdalena Bosowska.Posłuchaj
 
Placówki umieszczone w rejestrze placówek zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub w podeszłym wieku spełniają nie tylko podstawowe potrzeby, ale mają doświadczenie i wiedzą jak organizować seniorom również czas wolny. To na przykład arteterapia, dogoterapia, wycieczki, wyjazdy.
- Osoby w takich placówkach nie są tyko leżące i zależne, ale są też mobilne i można im oferować wachlarz możliwości spędzenia wolnego czasu. Natomiast tutaj oprócz leżenia i czekania, nie widziałam alternatywy. Takie miejsca to są „ostatnie przystanki przed niebem”, zwracajmy więc uwagę na to, gdzie nasi najbliżsi spędzają ostatnie dni – apeluje kierownik MOPS-u w Wiśle.
 
O to samo apeluje również Ewa Kocurek-Muszyńska. Pani Ewa pracowała w tej wiślańskiej placówce, której nazwa się zmieniała, ale działalność była prowadzona pod tym samym adresem. 
Mieszkanka Cieszyna została zatrudniona w „Słonecznym Stoku” w październiku 2018 roku jako menedżer przez lekarkę, która – jak się później okazało – prowadziła przez ostatnie lata działalność nie tylko w Wiśle, ale również w Bydgoszczy, w Konstancinie-Jeziornej, a obecnie pracuje w Warszawie.
 
Zadaniem pani Ewy było pozyskanie pracowników do wiślańskiego ośrodka i ponowne rozpoczęcie jego działalności po zaleceniach wydanych przez Śląski Urząd Wojewódzki i Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną. Załogę udało się skompletować. W placówce brakowało jednak medycznego wyposażenia. - Dlatego też jedna z moich zaprzyjaźnionych pielęgniarek przyniosła nam torby i wózki dla niepełnosprawnych – opowiada pani Ewa. Udało się jej pozyskać do współpracy lekarza. Bardzo powoli, ale zaczęli się pojawiać pensjonariusze.
 
Pani Ewa pracowała w „Słonecznym Stoku” bardzo krótko (do lipca 2019 roku). Jednak z konsekwencjami tego swojego zawodowego epizodu zmaga się do dziś. Nie mogła skorzystać  z finansowanej z budżetu państwa opieki medycznej, była pozbawiona środków do życia, teraz ma niższą, niż powinna mieć, emeryturę. A co ma? Wyrok sądu, na mocy którego powinna dostać ponad 100 tys. zł zaległego wynagrodzenia, a do tego odsetki. Wyrok, którego komornikom do tej pory nie udało się skutecznie wyegzekwować...   
 
Ale po kolei. Ewa Kocurek-Muszyńska zorientowała się, że ma duże kłopoty na dwa lata przed emeryturą, kiedy nie dostała zasiłku chorobowego. - Przygotowując posiłki, ścięłam sobie palec na maszynce do mięsa. Pierwsze parę dni po zaopatrzeniu na szpitalnym oddziale ratunkowym w Cieszynie jeszcze pracowałam, ale niestety to nie chciało się goić, więc przeszłam na zwolnienie lekarskie. I nagle nie dostaje zasiłku chorobowego – opowiada. 
Pani Ewa zadzwoniła do ZUS-u. Ku swojemu zaskoczeniu dowiedziała się, że zasiłku nie dostanie, bo rzekomo złożyła wypowiedzenie, co zgłosiła jej pracodawczyni. Wkrótce potem dotarły do niej wieści, że w „Słonecznym Stoku” zostały zwolnione osoby, do których zatrudnienia się przyczyniła. 
 
Nie miała więc pracy i  - jak relacjonuje – nie mogła skorzystać również z prawa do zasiłku dla bezrobotnych, gdyż urzędnicy utrzymywali, że zwolniła się sama. - Ja nigdy nie napisałam żadnego wypowiedzenia! Takiego dokumentu po prostu nie ma – twierdzi stanowczo.
Okazało się, że składki emerytalne i na ubezpieczenie chorobowe były płacone przez jej pracodawcę tylko przez parę miesięcy (do grudnia 2018 roku). 
- Proszę sobie wyobrazić, że przechodząc na emeryturę, dostałam ją obniżoną o 3 lata nieskładkowe – mówi Ewa Kocurek-Muszyńska. W praktyce oznacza to, że miesięczna emerytura w jej przypadku jest niższa o kwotę od 600 do 1000 złotych.
 
O należne jej pieniądze postanowiła zawalczyć w Sądzie Rejonowym w Cieszynie. Pozwana na żadnej rozprawie się nie stawiła, bo też nie odebrała żadnego wezwania od sądu. Zapadł wyrok korzystny dla Ewy Kocurek-Muszyńskiej, ale – jak wyjaśnia – potrzebny był jeszcze wyrok z klauzulą wykonalności. I taki zapadł w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej 23.05.2022 roku. Zgodnie z tym wyrokiem prowadząca placówkę „Słoneczny Stok” powinna zapłacić Ewie Kocurek-Muszyńskiej 114 tys. złotych, a do tego odsetki (w sumie daje to niebagatelną obecnie kwotę 153 tys. zł!).

Sąd potwierdził również, że formalnie, pani Ewa nadal jest zatrudniona w Wiśle... Wobec tego, że była gotowa do podjęcia pracy, stawiła się w placówce przy ul. 11 Listopada, ale ta była już zamknięta.
Wyrok sądu do tej pory nie został wyegzekwowany. Ewa Kocurek-Muszyńska nie dostała zaległego, zasądzonego jej wynagrodzenia.

Osób, które czują się pokrzywdzone jest więcej. Do Ewy Kocurek-Muszyńskiej zgłaszają się z prośbą o pomoc rodziny byłych pensjonariuszy, ale także panie, które pracowały jako opiekunki osób starszych w różnych placówkach w całym kraju, w tym tej w Wiśle prowadzonej pod nazwą Słoneczny Stok, Villa Zacisze, a później Wiślany Zakątek. Posłuchaj
Jedni pomstują na warunki w jakich przyszło im bliskim przebywać, drudzy utrzymują, że nie dostali należnego im wynagrodzenia.  
 
Pani Ewa Kocurek-Muszyńska zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Na razie organy państwa wydają się być w jej sprawie bezradne. Lekarka, która ją zatrudniła, nie odbiera od niej telefonów. Przyjmuje natomiast pacjentów w dwóch ośrodkach zdrowia w Warszawie...
 
Odwiedziłam obiekt przy ul. 11 Listopada 30 w Wiśle. Od napotkanych tam osób usłyszałam, że ośrodek dla seniorów jest zamknięty. Właścicielki nie zastałam. Nie udało mi się z nią również skontaktować telefonicznie. Numer telefonu do kobiety podały mi dwie osoby, które w placówce pracowały. Połączenie odebrał mężczyna. Stwierdził, że to pomyłka. 
W Internecie znalazłam stronę informującą, że przy ul. 11 Listopada 30 znajduje się obecnie Dom nad Wisłą „oferujący wypoczynek i rehabilitację w komfortowych warunkach”. Dzwoniłam pod podane tam numery telefonów. Podjęte przeze mnie próby nawiązania kontaktu spełzły na niczym.
 

Posłuchaj audycji:

Nagranie 1

Nagranie 2

Nagranie 3



Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: