Bilet w takim samym kolorze jak nadruk z kasownika - i jest problem. Jest też rozwiązanie
Beata SteklaBeata Stekla

Bilet w takim samym kolorze jak nadruk z kasownika - i jest problem. Jest też rozwiązanie

Mieszkanka Bielska-Białej, mimo skasowanego biletu autobusowego, została zobowiązana przez kontrolera do uiszczenia opłaty dodatkowej. Złożyła odwołanie, które Miejski Zakład Komunikacyjny rozpatrzył pozytywnie. Mimo to do naszej redakcji przyszedł pełen emocji list w tej sprawie. Co na to MZK?Z wypowiedzi obu stron wynika, że problemem był tusz w kasowniku - w takim samym kolorze jak nadruki na 70-minutowym bilecie. Stąd bardzo słaba widoczność nadruku potwierdzającego skasowanie biletu (foto powyżej). I to właśnie było źródłem zamieszania, ale też spowodowało, że reklamacja bielszczanki została uwzględniona i zakład odstąpił od pobrania opłaty.

- Aby wyeliminować błędy w odczycie nadruku, spółka sukcesywnie wymienia taśmy barwiące w kasownikach z granatowych na czarne. Proces wymiany zakończy się w ciągu dwóch najbliższych miesięcy - przekazał nam MZK. 

W wiadomości wysłanej do nas przez słuchacza pada też sugestia, że wynagrodzenie kontrolerów zależy od liczby "wlepionych mandatów", więc nakładanie opłat "jest im na rękę". MZK stanowczo temu zaprzecza, przytaczając konkretne liczby.

- Nasze statystyki potwierdzają, że sytuacje, w których uwzględniamy odwołania jako zaistniałe z naszej winy (bez konieczności wnoszenia opłaty manipulacyjnej) mają charakter marginalny. W 2024 roku sprzedaliśmy około 4,5 miliona biletów, natomiast opłat dodatkowych nałożyliśmy zaledwie około 10 tysięcy. 4 procent pasażerów, którzy otrzymali wezwanie do zapłaty decyduje się na złożenie reklamacji. Z kolei tylko 27 spraw dotyczy odwołań rozpatrzonych pozytywnie, gdzie potwierdzono błąd pod stronie spółki - czytamy w odpowiedzi nadesłanej przez przewoźnika.

MZK zaznacza, że jest otwarty na dyskusje i konstruktywną krytykę. Nie wyraża jednak zgody na nieprawdy, półprawdy i sugerowanie praktyk, które nie mają miejsca. Broni też swoich 500 pracowników, stojąc na stanowisku, że wykonują swoje obowiązki niezwykle profesjonalnie.

Niemniej przyznaje, że tzw. czynnik ludzki bywa omylny, dlatego przy okazji najbliższych szkoleń pracowników temat ma zostać szczególnie podkreślony podczas rozmów z kontrolerami. Na koniec przewoźnik dodaje, że nie zatrudnia "kanarów", ani "bileterów" - bo i takie słowa w emocjach czasami padną. Zatrudnia natomiast "kontrolerów biletów".













Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: